Amerykańskie krążowniki o napędzie atomowym. Cz. 1 (2024)

Amerykańskie krążowniki o napędzie atomowym. Cz. 1 (1)

Sławomir J. Lipiecki

Krążowniki rakietowe onapędzie nuklearnym (CGN) do niedawna stanowiły awangardę sił nawodnych marynarki wojennej Stanów Zjednoczonych (US Navy). Ich gwałtowne wycofanie zeksploatacji nie było przy tym spowodowane ani wyczerpaniem się ich możliwości, ani – tym bardziej – jakimikolwiek ograniczeniami energii jądrowej, apodyktowane decyzją wyłącznie polityczną wmyśl utopijnej wizji tzw. wiecznego pokoju, podsycanej dodatkowo przez rzesze pseudoekspertów od energetyki iekologii. Parząc zdzisiejszej perspektywy, wiemy, że były to działania błędne. Wkonsekwencji budowane będą nowe okręty onapędzie atomowym, być może nie tylko podwodne.

Rosnące wzastraszającym tempie wymagania energetyczne co do nowych systemów (tak sensorów wraz zich układami chłodzenia, jak iefektorów) na nowo budowanych jednostkach spowodowały ponowne skierowanie wzroku czołowych potęg morskich wstronę atomu. Warto zatem przypomnieć, jak prezentowała się pierwsza generacja okrętów nawodnych onapędzie nuklearnym ijakie miała możliwości. Prototypem był tu krążownik rakietowy USS Long Beach (CGN-9), zbudowany wsposób bezkompromisowy iz miejsca wytyczający nowe kierunki wbudownictwie okrętowym. Do historii przeszedł on zresztą nie tylko zpowodu swojego awangardowego napędu, ale także jako pierwsza jednostka wUS Navy od podstaw dostosowana do przenoszenia uzbrojenia rakietowego, pierwsza ze zintegrowanym systemem walki, pierwsza wyposażona radar z antenami ścianowymi oraz pierwsza, która wskuteczny sposób użyła wboju swoich sensorów iefektorów do zniszczenia samolotów odrzutowych. Łącznie wStanach Zjednoczonych zbudowano dziewięć krążowników onapędzie atomowym, na co do tej pory tylko Związek Radziecki był wstanie odpowiedzieć (ale zdużym opóźnieniem) jedynie czterema jednostkami proj. 1144 Orłan, zktórych wsłużbie znajduje się obecnie zaledwie jedna (druga – Admirał Nachimow – przebywa wstoczni na ciągnącej się od lat modernizacji i, oile zostanie kiedykolwiek ukończona, zastąpi – bo nie uzupełni – będącego wlinii Piotra Wielkiego).

Ochronić lotniskowce

Wraz zkońcem II wojny światowej czołowe potęgi morskie znalazły się wtrudnym położeniu. Gwałtowny rozwój techniki zarówno okrętowej, jak ilotniczej spowodował, że nie do końca było jasne, jak będzie wyglądała flota przyszłości iwjakiego rodzaju platformy należy inwestować. Działania na Pacyfiku, aszczególnie ich początek, teoretycznie promowały lotniskowce, aczkolwiek wtym miejscu należy odpowiedzieć sobie na pytanie, co dokładnie kryło się pod tą klasyfikacją. Okręt lotniczy, mogący być klasyfikowany jako „pełnowymiarowy” lotniskowiec (CV, obecnie także CVN), to przede wszystkim jednostka dysponująca możliwościami swobodnego operowania samolotami lotnictwa morskiego bez większych ograniczeń co do ich zestawu sensorów iefektorów (limitu podwieszenia). Tego rodzaju jednostki swój złoty wiek mają już za sobą, aprzeżyły go praktycznie od razu, gdy tylko się pojawiły na szerszą skalę, tj. właśnie podczas II wojny światowej, ito głównie na Pacyfiku, gdzie szczególnie wpierwszym roku wojny zrobiły wręcz furorę wroli jednostek typowo uderzeniowych. Oczywiście błędny jest notorycznie (inatarczywie) powtarzany slogan, że to wówczas doszło do wyparcia okrętów liniowych przez okręty lotnicze – to nastąpiło dopiero po wojnie, inie zpowodu lotniskowców, aokrętów podwodnych onapędzie nuklearnym – nosicieli rakiet balistycznych (SSBN). Poza spektakularnymi sukcesami wPearl Harbor, na Morzu Koralowym czy (największym) koło Midway, gdzie wymieniano ciosy wyłącznie między samolotami, lotniskowce do końca wojny nie odnotowały już sukcesów na taką skalę, zaliczając za to kilka upokarzających wpadek. Wynikało to zfaktu, że okręty lotnicze wcale nie były jakąś nową „cudowną bronią”, atylko kolejną „strzałą wkołczanie”, czyli skutecznym, ale nie niezwyciężonym elementem szeroko pojętych sił morskich.

Do głosu dochodziły za to coraz częściej wady okrętów lotniczych. Okręty te były bowiem podatne na ataki zmorza ipowietrza icałkowicie uzależnione od swojej eskorty. Wystarczyło często pojedyncze, zpozoru niegroźne trafienie, które eliminowało wielki lotniskowiec zdziałania (tzw. mission-kill). Dochodziły także inne wady, jak choćby samo ograniczenie możliwości prowadzenia operacji lotniczych wwarunkach złej pogody i/lub wnocy oraz brak możliwości prowadzenia działań blokadowych. Tego rodzaju kłopotów nie miały inne klasy jednostek morskich, stąd biorąc pod uwagę wysoką cenę lotniskowców istacjonującego na nich komponentu lotniczego, bardzo szybko konieczne stało się wypracowanie odpowiednich procedur oraz założeń taktycznych do operowania tymi jednostkami, aby mieć znich maksymalny użytek. Zuwagi na ograniczoną liczbę okrętów tej klasy szukano więc tańszych alternatyw. Kolejnym mitem jest bowiem panujące do dziś przekonanie, że lotniskowiec jest mniej kosztowny od pancernika. Owszem, jako platforma największe ówczesne lotniskowce typu Essex były nieco tańsze od największych inajbardziej skomplikowanych jak dotąd okrętów liniowych typu Iowa ook.30mlnUSD, ale wtym przypadku dochodziły jeszcze tzw. koszty dodatkowe wpostaci opracowania, skonstruowania ieksploatacji samolotów, szkolenia pilotów czy też utrzymania licznej załogi. Ostatecznie cena zasadnicza lotniskowca potrafiła już wtedy podskoczyć dwukrotnie, przy czym koszty eksploatacyjne jednostek tej klasy były ogromne, akorelacja koszt–efekt wmisjach – np. uderzeń na cele naziemne przy użyciu samolotów wobec analogicznych, ale przy zastosowaniu artylerii morskiej – niekorzystna.

Mimo to nie dało się nie zauważyć potencjału drzemiącego wokrętach lotniczych, szczególnie ich sporej elastyczności. Postanowiono zatem wprowadzić do linii mniejsze jednostki lotnicze, których nadrzędnym celem byłaby ochrona linii komunikacyjnych, czyli de facto bezpośrednia osłona konwojów. Na początku do tej roli wykorzystano statki cywilne, na których dobudowano pokład startowy. Nie były to więc klasyczne lotniskowce lekkie, mimo że komponent lotniczy potrafił liczyć nawet 20–30 maszyn, araczej zupełnie nowa klasa – lotniskowce eskortowe (CVE). Otakiej klasyfikacji zadecydowały wspomniane we wstępie ograniczenia zarówno co do masy startowej maszyn, jak isamych okrętów (prędkość, zasięg operacyjny czy też systemy obserwacji technicznej).

Rosnące wzatrważającym tempie koszty nowych samolotów ieksploatacji lotniskowców spowodowały jednak, że także ta klasa okrętów skończyła w„naftalinie”, jak Amerykanie nazywali swoją flotę rezerwową, składającą się zwycofanych zeksploatacji izakonserwowanych jednostek. Wsłużbie pozostało jedynie kilka lotniskowców ikilka pancerników. Podobnie rzecz się miała wRoyal Navy, apokonana Japonia została całkowicie pozbawiona okrętów obu tych klas. Wynikało to nie tylko zpowojennych drastycznych cięć budżetowych, ale także rosnącej świadomości skokowego wzrostu możliwości obrony przeciwlotniczej jednostek morskich, co czyniło ataki lotnicze na okręty coraz bardziej ryzykownymi, oraz potencjału drzemiącego wuzbrojeniu rakietowym, do którego testowania wyznaczono… pancerniki, apóźniej także krążowniki. Aby dalsze utrzymywanie wlinii klasycznych lotniskowców miało sens iuzasadnienie operacyjne, potrzebny był jakiś przełom.

Pełna wersja artykułu w magazynieMSiO 5-6/2024

Amerykańskie krążowniki o napędzie atomowym. Cz. 1 (2024)
Top Articles
Latest Posts
Article information

Author: Patricia Veum II

Last Updated:

Views: 5411

Rating: 4.3 / 5 (44 voted)

Reviews: 91% of readers found this page helpful

Author information

Name: Patricia Veum II

Birthday: 1994-12-16

Address: 2064 Little Summit, Goldieton, MS 97651-0862

Phone: +6873952696715

Job: Principal Officer

Hobby: Rafting, Cabaret, Candle making, Jigsaw puzzles, Inline skating, Magic, Graffiti

Introduction: My name is Patricia Veum II, I am a vast, combative, smiling, famous, inexpensive, zealous, sparkling person who loves writing and wants to share my knowledge and understanding with you.